! Nowe opowiadanie - KLIK - zapraszam !

niedziela, 9 grudnia 2012

Amare 16

Usłyszałem trzask drzwi i automatycznie lekko się spiąłem. Jedyna myśl, która chodziła mi po głowie to 'znowu się zaczyna'. Jego zimne, silne ręce oplotły mnie w pasie i energicznie pociągnęły trochę w tył. Nasze ciała zderzyły się, a on zanurzył nos w zagłębieniu mojej szyi. Pachniał alkoholem. Zawsze nienawidziłem, gdy pił. Zawsze powtarzałem mu, że ma przestać, ale on ignorował mnie coraz bardziej. Teraz miał mnie już za nic i nawet gdybym wykrzyczał mu w twarz, jak bardzo się go brzydzę, spotkało by się to z falą śmiechu, ociekającego sarkazmem i kolejnym atakiem jego obojętności. Zapewne tego wieczora nikogo nie upolował i zamierza odkuć to sobie na mnie. Znam ten schemat aż do granic możliwości. Każdy jego ruch, każde słowo. To jest jak płyta odtwarza w kółko. I jego gorący oddech, otulający moje ucho. Dlaczego nienawidzę tego, za co kiedyś oddałbym wszystko? Jak bardzo rutyna niszczy związek? W którym momencie 'nas' zgubiliśmy szczęście?
-Harry. Źle się dziś czuje. -wyszeptałem. Bałem się jego reakcji, jednak teraz bardziej niż kiedykolwiek nie chciałem jego dotyku. 
-Ty zawsze się źle czujesz. -odparł beznamiętnie. Czy w jego głosie choć na moment mogłaby zagościć miłość lub troska? Nie słyszałem nic takie od tak dawna... 
-Proszę, nie dziś.
Odepchnął mnie lekko od siebie, ale moje kruche ciałko niewiele potrzebowało. Uderzyłem delikatnie o kuchenną szafkę i wystający blat. W porównaniu z nim byłem jak lalka z porcelany. Obaj wiedzieliśmy, że nawet odrobina jego siły byłaby w stanie wyrządzić mi krzywdę. Dlatego za każdym razem bałem się, gdy był zły. Ale on jeszcze nigdy nie podniósł na mnie ręki. Może dlatego łudziłem się, że gdzieś tam, na dnie jego serca, istnieje jeszcze jakieś uczucie względem mnie. Ale nadzieja matką głupich. Czułem, że ta wielka miłość już dawno od nas uciekła. Spojrzałem na niego i zdałem sobie sprawę, jak bardzo zmienił się przez ostatnie miesiące. Z tego małego, roześmianego dzieciaka nie pozostało nic. Przede mną stał o głowę wyższy mężczyzna. Dobrze zbudowany, z kamienną twarzą i aroganckim spojrzeniem. Chyba tylko jego loki pozostały w tym uroczym nieładzie. Czemu się tak zmienił? Zrobiłem coś źle? Może to moja wina... Może to ja zrobiłem z niego skurwysyna. 
-Przepraszam. -szepnąłem. 
W tym momencie stało się coś, czego się nie spodziewałem. Jakby ktoś zatrzymał tą starą, startą płytę i zastąpił ją inną, choć niewiele lepszą. Po prostu zmierzył mnie od stóp aż po czubek głowy i z grymasem na twarzy wyszedł z kuchni. Gdzieś trzasnęły drzwi, zapewne udał się do sypialni. Naprawdę nie zamierza nic robić? Zwykł nie dawać za wygraną. Lubi postawić na swoim. Odsapnąłem. Ta noc będzie spokojna. Dzięki Bogu. Nie zniósł bym tego wszystkiego po raz kolejny. Sufit naszej sypialni, ani ściany, nie były już w stanie odwrócić moje uwagi od tego co robił z moim ciałem, mimo mojego szczerego braku chęci, o którym wiedział. 
Rano obudził mnie dźwięk skrzypiącej podłogi. Spojrzałem zaspany w stronę okna. Właśnie do obrzydzenia znałem uczucie znudzonych sobą małżonków, po dwudziestu wspólnie spędzonych lata. A przecież nie mieliśmy nawet jednej rocznicy. Co jest z nami nie tak? Dlaczego po prostu nie mogliśmy być szczęśliwi? Nie zasłużyliśmy na głupie 'i żyli długo i szczęśliwie'? Zwlokłem się z łóżka i doczłapałem do kuchni. Harry zaparzał kawę. 
-Zrobisz też dla mnie? -spytałem cicho, ale on zachował się jakby tego nie słyszał. Cóż, czy nie powinienem się już przyzwyczaić? Może. Ale to wciąż bolało, gdy traktował mnie jak piąte koło u wozu. Zapewne lepiej by mu było, gdyby mnie nie było. Skoro tak, czemu wciąż to ciągnie? Ach, tak. Tak jest mu wygodnie. Ma gdzie mieszkać i kogo posuwać, gdy nikt inny nie jest chętny. Stanąłem obok niego z zamiarem zrobienia sobie herbaty, gdy chłopak odwrócił się i jego ręka z pustym talerzem uderzyła o mnie. Głośny dźwięk tłuczonego szkła. Odruchowo podskoczyłem i spojrzałem na niego. Znów wściekły. Ostatnio sam mój widok nie był dla niego miły, a co dopiero gdy stawałem mu na drodze. 
-Boże, Louis, do cholery jasnej! Czy naprawdę jesteś tak tępy, czy tylko udajesz? Fajtłapa, jebana. - wrzasnął, na koniec klnąc cicho pod nosem.- Zbieraj to teraz!
Zadrżałem. Nie lubiłem jego podniesionego głosu. Nie lubiłem tonu, którego używał, gdy się do mnie zwracał. Zupełnie jakbym był śmieciem, który nigdy nie będzie miał dla niego większego znaczenia. Jakby całe moje życie było błędem, a on musiał przez ten błąd cierpieć. Co takiego mu zrobiłem? 
Schyliłem się powoli i zacząłem zbierać kawałki szkła. Arogancko kopną w moją stronę jedną z części resztek talerza. Musiał mnie poniżać przy każdej możliwej okazji. Nie odpuścił by sobie takiej zabawy. Poczułem jak palec zaczyna mnie lekko szczypać, ale szczerze to nie miało znaczenia. Mógłbym przez przypadek uciąć sobie całą rękę, ale on tylko wyśmiałby mnie i stwierdził, że do niczego się nie nadaje. Wrzuciłem wszystko do kosza na śmieci i zacząłem szukać w szafce plastrów. Czułem na sobie jego wzrok, a po chwili stał koło mnie. Jego ręka zagłębiła się w szafce i po chwili wyciągnął pudełko z plastrami. 
-Dzięki. 
-Nie umiesz nawet posprzątać, żeby sobie nic nie zrobić, kretynie? -odparł lekko poirytowany.
Nie odpowiedziałem, jedynie wziąłem od niego pudełko. 
-Zrób śniadanie -oznajmił, gdy skończyłem opatrywać palec.
-Dupek. -szepnąłem, ale on stał koło mnie, więc słyszał aż za dobrze. Spojrzałem na niego i już chciałem zmrużyć oczy i odsunąć twarz. Wyglądał jakby zaraz chciał mi przywalić, jednak z całych sił się powstrzymywał. Z nerwów jego szczęka zaczęła lekko chodzić, a oczy wpatrywały we mnie, jakby próbował mnie zabić wzrokiem. 
-Masz coś jeszcze do powiedzenia, cioto? -odparł akcentując każde słowo. Jego głos ociekał nienawiścią i ironią. Pokręciłem głową na boki i speszony podszedłem do lodówki. Nie miałem tu zbyt wiele do powiedzenia. On po prostu mówił 'zrób śniadanie', a ja nie chciałem znów kłótni. On tylko czekał, żeby noga mi się poślizgnęła dając mu powody, aby się na mnie wyżyć. Nie miałem już sił tego słuchać. Chciałbym, żeby choć raz w tygodniu usiadł ze mną na kanapie, oglądając jakiś serial. Żebym mógł się do niego wtedy przytulić, a on szepnąłby ciche 'kocham cię'. Nic więcej. Chociaż raz na jakiś czas. Mój telefon, ładujący się teraz w kuchni, zaczął wibrować. Podszedłem do niego powoli i odebrałem. Przez chwilę rozbrzmiewał w słuchawce cichy śmiech, a później lekkie posapywanie.
-Hej, Lou. Razem z Zaynem i Liamem idziemy dziś wieczorem do bary. Może się przyłączysz? Dawno się nie spotykaliśmy, niedługo zapomnimy jak wyglądasz.
Ja. Tylko ja, nawet nie wspomnieli o Harrym. Oni wiedzą jak się zmienił. Wiedzą, że nam się nie układa. Na szczęście nie wiedzą jak Harry mnie traktuje. Nie wiedzą i nie dowiedzą się. Spojrzałem na Stylesa. Jego wzrok wręcz krzyczał, że mam odmówić. Czyżby planował coś na dzisiejszy wieczór, czy po prostu nie chce bym i ja dobrze się bawił? To nie ma i tak znaczenia.
-Nie, wiesz, Niall. Nie czuje się najlepiej. Może innym razem.
-Och. Naprawdę wolisz siedzieć z tym skurwysynem? Lou, widzimy co się dzieje. Nawet ktoś taki jak ty musi mieć go już dość.
-Nialler... Jest dobrze. Z resztą, nieważne. Jeśli to wszystko, to wrócę do robienia śniadania. 
Odburknął coś i rozłączył się. Od jakiegoś czasu nie przepadali za Harrym. A ja starałem się uciekać do nich kiedy tylko Harry'ego nie było, ale... To tylko wyprowadzało go z równowagi. Nie chciałem denerwować go jeszcze bardziej. Zayn i Niall byli idealni. Nie kłócili się, nie sprzeczali. Kochali się ponad wszystko i byli najpiękniejszą parą jaką widziałem. Jeszcze nigdy przy nikim Zayn nie zmieniał się do tego stopnia. Wciąż był pewny siebie i arogancki, ale gdy w pobliżu pojawiał się ten mały blondynek nagle był najromantyczniejszą osobą, jaką znałem i obchodził się z tym Irlandczykiem jak z dzieckiem. Jakby był jego księciem, jego oczkiem w głowie. Tak bardzo im tego zazdrościłem... Robiłem dla Harry'ego wszystko, spełniałem każdą zachciankę. Ale z dnia na dzień i tak było coraz gorzej. Teraz w ogóle go nie poznawałem. Zacisnąłem mocno pięści czując jak łzy napływają mi do oczu. Nie mam sił już płakać. Nie mam sił pokazywać mu swoich słabości. Nie mam sił znów słuchać jak bardzo żałosny jestem. Bo wciąż kocham tego dupka. Bo wciąż będę zaciskał oczy i udawał, że nic się nie dzieje, byle tylko był obok. Bo może pewnego dnia przejrzy na oczy i powie choć krótkie 'kocham cię'. Nic więcej. To uszczęśliwiłoby mnie na następne pół roku. 
~
Skacząc z kanału na kanał usłyszałem trzaskanie drzwi. Nienawidzę tego, a on dobrze o tym wie. Mówiłem mu już tyle razy, 'zamykaj je spokojnie'. Wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę sypialni. Nie chciałem znów widzieć go w takim stanie. Ważne, że wrócił i to o własnych siłach. Sam. Jeszcze brakowałoby tego, aby był tak bezczelny i przyprowadzał tu swoje dziwki. Chciałem udać się do sypialni, ale zatrzymał mnie mocno chwytając mój nadgarstek i ciągnąć w swoją stronę. Nie zdążyłem nic zrobić, ani zauważyć, bo on natychmiast wpił się w moje usta. Śmierdział alkoholem i perfumami. Damskimi. Mimo to wtulając się w jego ramiona i czując jak jego wargi masują natarczywie moje, odpłynąłem. Usilnie próbowałem się doszukać w tym pocałunku odrobiny uczuć. Z czasem nie wiedziałem już czy naprawdę on coś czuje, czy to tylko ja to sobie wmawiam. Mimo to wspiąłem się na palcach i pogłębiłem pocałunek, wplątując palce w jego bujne loki. Powoli, jak w amoku dotarliśmy do sypialni. Wiedziałem, że chodzi mu tylko o to, ale tym razem obrał dobrą drogę. Z jego dłońmi jeżdżącymi pod bluzką po moich plechach, i pełnymi wargami namiętnie masującymi moje, nie mogłem powiedzieć 'nie'. Nawet gdy tego nie chciałem. Energicznie rzucił mnie na łóżko, które lekko pode mną zaskrzypiało. Jego usta wędrowały po mojej szyi, a ja mruczałem cicho uświadamiając sobie jak to będzie wyglądać za chwilę, lub jutro rano. 
-Harry... Przestań. 
-Znowu zaczynasz. -zawarczał wściekle, mocnym ruchem ściągając ze mnie koszulkę, by po chwili zrobić to samo ze sobą. 
-Po prostu nie chcę.
-Lou, przestań narzekać, bo w końcu i tak wyginasz się pode mną z zachwytu. Więc nie wiem po co te pierdolone gierki i 'nie mam ochoty'. -odparł sarkastycznie. Moje spodnie opadły na podłogę. Chciał mnie pocałować, ale odwróciłem głowę i odepchnąłem go lekko, kładąc ręce na jego klatce piersiowej. nie spodobało mu się to. Wstał. Myślałem, że wyjdzie rzucając we mnie wyzwiskami, ale on jedynie rozebrał się i zsunął ze mnie ostatnią część bokserek. Jego dłonie mocno złapały moje biodra. Palce wbijały się trochę za mocno, może jutro będę miał siniaki. Zacisnąłem powieki, gdy bez oporów rozłożył moje nogi i lekko uniósł mnie ku górze. Nie spodziewałem się specjalnych czułości, ale gdy wszedł we mnie energicznie, to odruchowo wygiąłem plecy w łuk, wypuszczając w ust cichy krzyk. W kącikach moich oczu pojawiły się łzy, które powoli spłynęły na błękitną pościel. Poruszał się szybko, a nasze biodra uderzały o siebie z całych sił. Nie mogąc już bardziej zacisnąć dłoni na pościeli, przechyliłem głowę w bok, po raz tysięczny studiując naszą ścianę. Jest bardzo ciekawa, gdy śmierdzący piwem Harry zasysa skórę mojej szyi, zapewne chcąc mnie naznaczyć, aby każdy wiedział, że należę tylko do niego. Czuję jak jego ręka szarpie mocno moje włosy i po prostu muszę na niego spojrzeć. Ale nasze oczy nie zdążyły nawet skierować się w swoją stronę, bo automatycznie je przymknąłem czując, jak znów zaczyna mnie namiętnie całować. Jego język dokładnie studiuję moją jamę ustną, choć za nią już na pamięć. Już nawet nie staram się walczyć z nim o dominację. Jest większy i silniejszy, a ja po prostu leżę pod nim poddając się każdej jego zachciance. Nie ma ich wiele. Większość erotycznych fantazji realizuje ze swoimi dziwkami, które notorycznie posuwa w dyskotekowych kiblach. Już się z tym nawet nie kryje. Już nawet nie zaprzecza, gdy to mówię. Po prostu śmieje się, pokazując mi, że ma mnie za nic. 
-Ugh... Louis... Boże... Kurwa! Przyłożyłbyś... się trochę. -sapie przyśpieszając swoje ruchy. Jego palce jeszcze bardziej zaciskają się na moich biodrach. Obchodzi go w ogóle to jak się przykładam? Zwraca w ogóle uwagę na to, że nie jestem nadmuchaną lalką? Szok.
-Od tego masz... -staram się mówić normalnie, jakbym nawet nie zwracał uwagi na to, że właśnie mnie posuwa, ale mimowolnie jęczę, gdy celowo uderza w moją prostatę. Nie chcę dawać mu tej satysfakcji, ale nie mam innego wyjścia. Po chwili dopiero dokańczam- Te twoje dziwki.
Odsapuje tylko i patrzy na mnie tym swoim wzrokiem przepełnionym nienawiścią. Przynajmniej w takim momencie mógłby chociaż udawać, że mu troszeczkę zależy. Ale po co... Po co się starać, prawda Harry? I tak głupi, mały, nic nie warty Lou ci ulegnie i nie powie nawet słowa. 
Czuje jak coś ciepłego wylewa się na moje pośladki i drżę lekko. Dlaczego to jasnej cholery, on wciąż tak na mnie działa? Po chwili opada obok mnie cicho posapując ze zmęczenia. Nie mam sił na nic. Nawet nie chcę go teraz widzieć, więc jedynie odwracam się na bok i zakrywając się dokładnie kołdrą, myślę jak bardzo żałosny jestem w tym momencie. Pozwoliłem się osiodłać, co więcej... Pozwoliłem zrobić z siebie jego własną dziwkę. Dlaczego nie jestem w stanie nic z tym zrobić? Upadłem tak nisko, że pozwolę traktować się jak śmiecia, żeby tylko był obok?
___________________________________
Ok. Tym razem szybko poszło. Oby tak dalej.
Ach właśnie. Malutkimi kroczkami zbliżamy się do końca Amare (ale uwierzcie, są to naprawdę malutkie kroczki), więc powoli zaczynam się zastanawiać nad tym co zacznę pisać po Amare. Dobra, ok, bądźmy szczerzy, wiem już co będę pisać, po co owijam w bawełnę. Pomysł nie ma jeszcze tytułu i jest dopiero szkicem, ale jest. Dlatego nie zdziwcie się, gdy pod następnym rozdziałem pojawi się link do nowego bloga, choć zapewne jeśli już, to będzie to tylko zapowiedź. (nie zamierzam pakować się w 3 opowiadania na raz). Ach i takie pytanko. Możecie uznać to za kolejną Modę na sukces, jednak postaram się by to tak nie wyglądało. Jednak do rzeczy. Paringi w tym opowiadaniu to- Larry, chwilowy Ziall oraz Ziam i Nosh. Dodatkowo będzie niespodzianka w postaci Gathana. Mam jednak do was pytanie... Co powiecie na paring Eleanor z Perrie? (Wraz z kochaną Giovi doszłyśmy do wniosku, że będzie to Elerrie) O tam, u góry, z boku pojawi się sonda. Będę bardzo wdzięczna jeśli wyrazicie swoje zdanie i zagłosujecie. Mi osobiście ten paring przypadł do gustu, mam nadzieje, że wy też nie będziecie sceptycznie nastawieni. Jeśli nawet nie jesteście za, to wystarczy to powiedzieć, a ja postaram się, by nie było go za dużo - lub na odwrót.
+ przypominam tak tylko o możliwości zadawania pytań postaciom- tutaj.

10 komentarzy:

  1. O Boże, tak mi szkoda Louisa ;c
    Mam nadzieję, że coś z tym zrobi, albo przynajmniej Harry się zmieni. I mam nadzieję, że sielankowe życie Zialla będzie nie naruszone
    http://one-direction-ziall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się popłakałam, co już Ci zresztą pisałam. Boże, Louis jest taki kruchy. Harry jest okropny. Co on z nim zrobił. Traktuje go paskudnie. Rozdział jest piękny, ale smutny. Naprawdę mi szkoda Lou. Musi się z nim męczyć, bo się zakochał. Biedaczek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wchodzę sobie na bloga ja co dzień i co widzę nowy rozdział! I kurde jestem zdenerwowana na Harolda! Idiota jeden. No ja nie mogę! Jak można się tak zmienić?? Wrrr niech on się zmieni, bo jak ja tam pójdę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu tak mi szkoda Louisa . On jest taki delikatny, a Harry ? O boze ;/ Co i tak nic nie zmienia - cudowny rozdział , jak zawsze <3

    zapraszam do mnie :
    http://letmeloveyou1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Może jestem dziwna i nie zaprzeczam, ale to jest chyba twój najlepszy rozdział. Oczywiście poprzednim też nic nie brakuje. Są uczucia, fajna fabuła i ciekawe dialogi. Ten jednak chyba przewyższył wszystkie. Szczególnie pod względem opisu uczuć Lou.
    Harry zachowuje się jak totalny ... dupek. Nie będę kląć, ale to słowo nie do końca opisuje za kogo uważam Harry'ego w tym rozdziale. Jak on może tak traktować Lou? Osobę, którą kiedyś kochał. Nie wiem czy nagle mu się to odmieniło czy jak, ale tak nie zachowuje się osoba kochająca. Ogólnie świetnie opisałaś to wszystko. To co czuje Lou to jak zachowuje się Harry. Kurcze zachowanie Styles'a można podciągnąć pod gwałt. I współczuję Lou, że nie może się od niego uwolnić, bo jest on niego uzależniony. Bo za bardzo go kocha. To musi być przesrane...
    Czekam na kolejny i jeszcze raz ci powiem, że świetny, naprawdę świetny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. nie rozumiem czemu hazza nagle jest takim chamem...? w ostatnim rozdziale jeszcze tańczyli bo sie pogodzili i wgl...

    OdpowiedzUsuń
  7. Też nie rozumiem zachowania Hazzy..:/ Musisz mieć niezły powód i wymówkę.
    Czy w nowym opowiadaniu nie może być chwilowy Niam czy Ziam, a potem Ziall?:33

    OdpowiedzUsuń
  8. O Boże...*_* spokojnie możesz stwierdzić, że jestem nienormalna, bo mnie się ten rozdział baaaaaaardzo podobał *szatański śmiech* xD i mam pytanie....będzie więcej takich ostrych momentów wykorzystywania seksualnego? xD
    +życzę weny i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. aww czekam na kolejny rozdział! dodaj szybciutko ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. dlaczego chwilowy Ziall? +dlaczego robisz to Lou? :c

    OdpowiedzUsuń